Blisko rok temu do kin wszedł film "It Ends With Us" z Blake Lively w roli głównej. Reżyserem i jednocześnie partnerem gwiazdy przed kamerą był Justin Baldoni, a produkcja będąca adaptacją bestsellerowej powieści Colleen Hoover szybko stała się kasowym hitem. Nie bez przeszkód - filmowi towarzyszył ogromny szum medialny, media rozpisywały się o konflikcie Lively i Baldoniego oraz nietypowych zabiegach promocyjnych aktorki. Największa bomba spadła jednak kilka miesięcy po premierze obrazu, gdy Blake oskarżyła partnera z planu o molestowanie seksualne i zorganizowanie przeciwko niej internetowej kampanii nienawiści. Od tamtej pory między tym dwojgiem trwa nieprzerwana medialno-sądowa wojna.
Sądowa batalia Blake Lively i Justina Baldoniego
Jedno jest pewne - Blake Lively i Justin Baldoni nie pozwalają się nudzić amerykańskim sądom. Ich artystyczna współpraca zakończyła się wprawdzie tylko na jednym filmie, ale już jako potencjalni rywale na sali sądowej dali z siebie wszystko, kilkukrotnie pozywając się nawzajem, swoich współpracowników czy tytuły medialne. Póki co, na delikatnym prowadzeniu zdaje się być Blake Lively, bo sąd oddalił pozwy Justina Baldoniego, w których aktor oskarżał ją o zniesławienie w konspiracji z The New York Times oraz wrogie przejęcie kontroli nad filmem "It Ends With Us". Sama jednak również musiała zrezygnować z części stawianych mu zarzutów.
Zobacz też: Blake Lively WYCOFAŁA dwa pozwy przeciwko Justinowi Baldoniemu. Aktorce zabrakło materiałów dowodowych
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W nowojorskim sądzie natomiast nadal trwają przygotowania do procesu, w którym Lively oskarża Baldoniego o zniesławienie i zorganizowanie kampanii nienawiści w internecie w zemście za ujawnienie przez nią nadużyć i molestowania seksualnego, którego miał się dopuścić wobec niej na planie filmu. Aktorka miała wziąć udział w przesłuchaniu prowadzonym przez Bryana Freedmana, adwokata Baldoniego, ale poprosiła sąd o zmianę miejsca. Standardowo, takie przesłuchanie ma miejsce w biurze adwokata oskarżonego. Lively, z obawy przed medialnym spektaklem z udziałem paparazzi, wolała neutralny grunt. Żądanie gwiazdy rozwścieczyło ekipę Justina, która zarzuciła sędziemu specjalne traktowanie Blake i uginanie się pod ciężarem jej popularności. Odpowiedź sędziego poszła wszystkim zainteresowanym stronom w pięty.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że Justin Baldoni jest osobą o wysokiej pozycji. Podobnie jak Blake Lively. Mówiłem już wcześniej, zanim zająłem się tą sprawą, nie wiedziałem, kim jest pański klient, nie wiedziałem, kim jest powódka. Ich nazwiska były mi nieznane. Moim zdaniem, to, czy są obecnie sławni, czy nie, nie ma znaczenia. Sława, jak pan wie i jak wszyscy wiedzą, bywa ulotna i przemija. Nie ma też znaczenia dla sądu - zapewnił nadzorujący sprawę sędzia Lewis Liman.
I pomyśleć, że proces ma ruszyć dopiero wiosną przyszłego roku. Myślicie, że kogokolwiek ta sprawa będzie jeszcze wtedy interesować?