Marianna i Łukasz Schreiberowie, po ponad roku od rozstania, stanęli dziś przed sądem w Warszawie, by zakończyć prawnie ich związek. Para ma córkę Patrycję. Kluczowe dla szybkiego zakończenia sprawy będzie porozumienie w kwestii podziału majątku i opieki nad dzieckiem.
Jak zrelacjonował nasz reporter, sprawa rozwodowa się zakończyła, ale ani Marianna i jej prawnik, ani Łukasz Schreiber nie chcieli komentować sprawy.
Rozprawa rozwodowa
Celebrytka, która dopiero co wróciła ze Stambułu, gdzie zafundowała sobie nowe piersi, stawiła się 10 czerwca w sądzie, wystrojona w kremową bluzką i białą mini. W dłoni dzierżyła torbę za 1130 złotych. Stylizacją nie omieszkała pochwalić się na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na miejscu jest nasz reporter. Gwiazda "Królowej przetrwania" na początku była wyraźnie niezadowolona z faktu, że przed sądem czekała grupa dziennikarzy i fotoreporterów. W pewnym momencie poddenerwowana poprosiła nawet ochroniarzy, by wypuścili ją z sądu na 15 minut, by na chwilę uciec od panującego tam zgiełku. Jej prośba została wysłuchana i po chwili wróciła do budynku. O dziwo Marianna nie zignorowała (już za cwwilę) byłego męża. Celebrytka podeszła do ojca swojej córki i podała mu rękę na powitanie. 32-latce towarzyszyła matka.
Dziękuję ci mamo, że zawsze przy mnie jesteś. Zawsze. Za to, że nigdy mnie nie oceniałaś, a wspierałaś. Pozwoliłaś mi być sobą - napisała Schreiber na krótko przed wizytą w sądzie.
Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, sprawa nieco się przedłużyła. Po wyjściu z sali Marianna nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. W pewnym momencie 32-latce puściły nerwy.
To jest sprawa rodzinna, dotyczy naszego dziecka. Miejcie, k*rwa, litość - rzuciła w stronę tłumu.
Myślicie, że w końcu ktoś zabierze głos i dowiemy się, jaki wyrok zapadł?