Tymczasem u Sandry Kubickiej i jej syna: "Czasami po prostu chcę sobie zrobić matchę i potrzebuję dwóch rąk. Odłożę go na sekundę i jest afera"
Sandra Kubicka połączyła się o poranku z obserwatorami, dzieląc się refleksją na temat oceniania ludzi po pozorach. Przyznała, że zanim urodziła syna, zdarzało jej się komentować obojętność matek wobec ich płaczących dzieci. Po tym, jak sama zaczęła doświadczać takich sytuacji, postanowiła się zreflektować.
Sandra Kubicka skrupulatnie dokumentuje codzienność wypełnioną obowiązkami rodzicielskimi nad małym Leonardem, który już za niespełna 2 miesiące będzie świętować pierwsze w życiu urodziny. Czasami maluch potrafi dać do wiwatu, spędzając - dosłownie - sen z powiek mamie, o czym opowiedziała niedawno za pośrednictwem InstaStories. Pewnym jest jednak, że za nic w świecie nie żałowała podjęcia decyzji o macierzyństwie.
W związku z tym, że media społecznościowe są podstawowym kanałem komunikacyjnym Kubickiej, która dołączyła do grona milionerów pod względem liczby obserwujących, modelka konsekwentnie odsłania w sieci swoje domowe życie. Poranna matcha znajdująca się w ofercie jej sklepu internetowego jest dla niej codziennym rytuałem i możliwością chwilowego odetchnięcia od nawału spraw. Tuż po godzinie 10 połączyła się z fanami, dumając nad kubkiem.
Sandra Kubicka skierowała przeprosiny w stronę wszystkich mam
30-latka przyznała, że zanim Leonard przyszedł na świat, zdarzało jej się przeglądać treści udostępniane przez matki, które zwróciły jej uwagę ze względu na pobrzmiewające w tle odgłosy dziecięcego płaczu. Była zdania, że rozwiązaniem takiego problemu jest wzięcie malca na ręce i uspokojenie go. Z perspektywy rodzicielki zrozumiała jednak, że nie jest to tak oczywiste, jak jeszcze do niedawna jej się wydawało.
Pamiętam, że kiedyś pomyślałam sobie: dziecko jej płacze, czemu ona go nie weźmie i nie uspokoi? Boże, biedne dziecko... i teraz z całym szacunkiem przepraszam wszystkie mamy, o których mogłam tak pomyśleć, bo tylko mama mamę zrozumie. Leoś teraz wszedł w taki etap, że cały czas płacze, krzyczy, ale nie dlatego, że cierpi, bo nawet łzy nie lecą, tylko po prostu w ten sposób się komunikuje i non stop chce być na rękach - powiedziała do kamery, pokazując swojego "bicka".
Sandra Kubicka podkreśliła, że od czasu do czasu również musi pozwolić sobie na chwilę relaksu, podkreślając w ten sposób swoje zrozumienie dla innych rodzicielek.
Czasami po prostu chcę sobie zrobić matchę i potrzebuję dwóch rąk. Nie mogę go cały czas mieć na rękach. Odłożę go na sekundę i jest afera, więc czasami możecie słyszeć w tle, że dziecko płacze, ale to niekoniecznie znaczy, że dziecku się dzieje się krzywda, bo dzieci takie małe, szczególnie, które nie potrafią jeszcze się wysłowić i się frustrują, to zaczynają płakać, bo tylko w ten sposób potrafią się komunikować, więc nie ma co oceniać tak pochopnie sytuacji, których nie znamy - tłumaczyła paniom, które nie mają dzieci.
Następnie podzieliła się gorzką refleksją dotyczącą oceniania innych wyłącznie na podstawie krótkiego wycinku ich życia pokazywanego w Internecie.
Mam wrażenie, że social media dały przyzwolenie na ocenianie wszystkich przez pryzmat tego, co widzimy przez 30-sekundową storkę albo zdjęcie, które jest urywkiem życia. Chciałabym, aby ludzie cofnęli się do tych czasów, kiedy, żeby stwierdzić, czy kogoś lubisz czy nie, to trzeba było kogoś naprawdę poznać, a nie tylko zobaczyć lub usłyszeć o kimś.
Podzielacie stanowisko Sandry?