Deynn wściekła na matki, które STRASZĄ ją trudami macierzyństwa: "Wasza zła organizacja nie jest jednoznaczna z tym, że u mnie będzie tak samo"
Deynn opublikowała wiadomość od jednej z obserwatorek i obszernie się do niej odniosła. Świeżo upieczona mama ma dość rad i przestróg, które od miesięcy otrzymuje.
Na początku kwietnia Deynn powitała na świecie swoje pierwsze dziecko. Wcześniej dokumentowała ciążę na Instagramie, dzieląc się zarówno jej radościami, jak i trudnościami. Kilka dni temu razem z mężem ujawnili, jak nazywa się ich pierworodny. Okazuje się, że imię Romeo nie jest przypadkowe. Chłopiec został bowiem poczęty w Rzymie.
Świeżo upieczeni rodzice od początku pokazują pociechę w social mediach i na bieżąco dzielą się szczegółami swojej nowej rzeczywistości. W piątek żona Daniela Majewskiego otworzyła się na temat wahań nastroju.
(...) Wieczorami dopada mnie smutek - patrzę na Romeo i płaczę, jaki on malutki, jaki bezbronny. Raz się tulę do Daniela, raz wydzieram na niego papę… - opisała, jak czuje się w połogu.
Zobacz też: Deynn narzeka na samopoczucie po porodzie: "Dopadł mnie smutek, żal wymieszany ze złością"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martirenti o porównaniach do Deynn: "Jestem większym klownem"
Deynn żali się na rady i przestrogi od obserwatorek
W sobotę z kolei Marita postanowiła zareagować na komentarz jednej z internautek.
Pierwszy miesiąc jest za*ebisty, dziecko tylko śpi i budzi się na jedzenie. Później już tak fajnie nie jest - napisała obserwatorka, na co celebrytka udzieliła obszernej odpowiedzi.
Byłam w ciąży, były komentarze, że będę ją znosić okropnie. Przed porodem były komentarze, że będę cierpieć, będzie boleć i zero plusów, i ogólnie najgorsze przeżycie w życiu. Po porodzie były komentarze, że na kolorowe śniadanka nie będzie czasu. Teraz są komentarze, że pierwszy miesiąc super spokojny, później to tak fajnie nie będzie. Za miesiąc będziecie straszyć, że przez kolejne miesiące to dopiero będzie masakra. Za rok napiszecie, że najgorsze dopiero przede mną - poirytowana przytoczyła wiadomości, jakie miesiącami dostawała od "fanów" i zwróciła się do nich:
Wasze dzieci ≠ moje dziecko. Każdy przypadek jest inny. Wasza zła organizacja, brak wsparcia, charakter dziecka i milion innych czynników nie jest jednoznaczne z tym, że w moim przypadku będzie tak samo.
Deynn tłumaczy się ze słów o "złej organizacji" innych mam
W kolejnym Instastories wytłumaczyła, co miała na myśli, pisząc o "złej organizacji".
Jak coś to słowa "wasza zła organizacja" nie miały brzmieć "ja jestem super zorganizowana, a wy nie". Tyczy się to tych przypadków, gdzie faktycznie młoda mama na początku nie ma pojęcia, jak ten czas sobie rozłożyć, aby mieć chwilę dla siebie. Wiedzieć co, kiedy, jak i gdzie - wyjaśniła, kontynuując:
Kiedy widzi, że innej mamie wychodzi lepiej, zaczyna się lawina mało przyjemnych komentarzy, bo jak komuś może dziecko mniej płakać, jak ktoś może się więcej wysypiać, jak ktoś może jeść kolorowe kanapki i mieć czas na domowe spa. Nie ma pomocy partnera, bo niektórzy faceci uciekają z domu, gdy dziecko zapłacze, uciekli przed narodzinami czy setki innych smutnych i przykrych przypadków, o których trudno myśleć. Oczywiście to i tak (mam nadzieję), jest tylko mały procent, chociaż... - wskazuje, z czego według niej wynikają negatywne wiadomości od internautek.
Mama Romeo zaznaczyła też, że dostaje mnóstwo znacznie ostrzejszych wiadomości.
Wklejając tutaj takie wiadomości i tak wybieram te "lekkie". Gdybyście poczytali złote rady, pouczenia, wtrącanie się, to serio trudno byłoby uwierzyć, że pisze to kobieta kobiecie...
Na koniec wywodu dodała, iż różne są zarówno mamy, jak i dzieci oraz że ona sama nie wtrąca się, gdy ktoś nie prosi jej o radę.
Współczujecie Deynn?