Sława i popularność często kojarzone są sprzede wszystkim z wielkimi pieniędzmi, a co za tym idzie - brakiem zmartwień. W końcu co złego może być w posiadaniu fanów i byciu adorowanym przez tysiące, jeśli nie miliony ludzi? Regularnie jednak słyszymy historie o "fanach", którzy przekraczają wszelkie granice i dopuszczają się niepokojących zachowań. Wiele gwiazd i celebrytów głośno mówi też o swojej bezradności w walce ze stalkerami.
Zobacz: Stalker Adriany Kalskiej WRÓCIŁ! Aktorka prosi o pomoc: "Wiele razy go blokowałam, zgłaszałam..."
Katarzyna Zdanowicz padła ofiarą stalkera
Teraz temat stalkingu został poruszony w podkaście "Zdanowicz pomiędzy wersami" prowadzonym przez Katarzynę Zdanowicz. Dziennikarka związana z Polsatem gościła w jednym z odcinków Arię Martelle, piosenkarkę i twórczynię internetową, która wyznała, że przez 1,5 roku zmagała się ze stalkerem. Okazał się nim mężczyzna cierpiący na schizofrenię paranoidalną. Stalker wysyłał artystce wiadomości o treściach seksualnych i przemocowych, groził śmiercią oraz podejmował próby fizycznego kontaktu. Przywołała nawet sytuację, w której czekał na nią przed restauracją z bukietem róż i wyznawał jej miłość. Sprawa została zgłoszona na policję, ale stalker otrzymał jedynie pouczenie i notorycznie łamał zakaz zbliżania się do wokalistki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwierzenia artystki zmotywowały Zdanowicz do podzielenia się własną historią i doświadczeniem stalkingu. Okazuje się, że dziennikarka przeżyła koszmar, podczas którego stalker uprzykrzał jej życie codzienne i zagrażał jej poczuciu bezpieczeństwa. Doszło nawet do tego, że zamontował w jej aucie urządzenie do śledzenia.
Słuchałam tego i pomyślałam: znam to. GPS podłożony pod moje auto. Ktoś podszywający się pod mojego syna. Telefon do miejsc, gdzie mogłabym być. Ktoś, kto odwiedził moją mamę, bo zdobył jej adres. (...) To realne zagrożenie – psychiczne, emocjonalne, fizyczne - czytamy we wpisie na Instagramie dziennikarki.
Gwiazda Polsatu podkreśliła również, że stalking nie może być postrzegany jako cena za bycie osobą rozpoznawalną i działającą w przestrzeni publicznej. Zwróciła też uwagę na fakt, iż nie dzieli się swoim życiem prywatnym i nie relacjonuje w sieci każdego dnia ze szczegółami, ale nawet taka powściągliwość nie zdołała jej uchronić przed stalkerem.
To nie jest coś, do czego trzeba się przyzwyczaić. To nie jest "efekt uboczny bycia osobą publiczną". (...) I choć nie pokazuję, gdzie jestem, o której i z kim – ktoś i tak przekracza granice - dodała.
Dziennikarka zachęciła również do głośnego mówienia o takich przypadkach.