Pies Deynn i Majewskiego NIE WRACA do domu. Didi ZAATAKOWAŁA innego psa. "Podobno były to dantejskie sceny. Pełno krzyku"
Deynn i Majewski przechodzą przez ciężki okres w życiu. Po miesiącu pracy z behawiorystą podjęli decyzję, że ich suczka Didi nie wraca do domu. Znów pokazała swoją ciemną stronę.
Życie Deynn i Majewskiego na przestrzeni minionych miesięcy bardzo się zmieniło. W kwietniu influencerzy poinformowali o narodzinach swojego syna - Romeo. Już pierwsze dni po przyprowadzeniu synka do domu okazały się być nie lada wyzwaniem. Jeden z ich psów - Didi - nie zaakceptował nowego członka rodziny, co wywołało wiele stresu.
Suczka Majewskich zachowywała się bardzo agresywnie i stwarzała zagrożenie dla ich syna. Tymczasowo została przeniesiona do domu babci Majewskiego, gdzie odbywa sesje z behawiorystą. Ich celem była poprawa jej zachowania i przygotowanie do powrotu do domu. Ostatnio Didi odbyła szkolenie w posiadłości influencerów i pojawił się cień nadziei, że wszystko wróci do porządku dziennego.
Zobacz: Daniel Majewski pokazał, jak Didi ATAKOWAŁA małego Romeo! "Znów pokazała swoją CIEMNĄ STRONĘ"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martirenti o porównaniach do Deynn: "Jestem większym klownem"
Didi nie wraca do domu Deynn i Majewskiego
Deynn i Majewski ponownie wysłali suczkę do rodziny, gdzie miała być dalej przygotowywana na powrót do domu. W niedzielę podjęli decyzję o tym, że Didi jednak nie wróci do ich willi. Na InstaStories influencer wyjaśnił, że suczka wciąż ma zbyt duże problemy i przekazał "smutny update w sprawie".
W niedzielę podjęliśmy najtrudniejszą, najsmutniejszą decyzję. Didi do nas na 99,9% nie wróci. Dawaliśmy sobie nadzieję i troszkę chcieliśmy sami siebie oszukać. Widzieliście, że Didi robiła już progres - zaczął Daniel Majewski.
Podczas jednego z ostatnich spacerów doszło do niebezpiecznej sytuacji.
W sobotę babcia zadzwoniła roztrzęsiona, zapłakana, była przerażona. Kilka minut wcześniej Didi wąchała się z jakimś pieskiem, takim malutkim, może trochę mniejszy od niej. Po chwili złapała tego psa i nie chciała go puścić. Podobno były to dantejskie sceny - pełno krzyku. Właścicielka tego drugiego psa krzyczała na kolanach, próbowała rozdzielić - relacjonował.
Po 20 minutach rozmowy Deynn i Majewski zdecydowali, że Didi nie wróci do domu.
Uznaliśmy, że to jest znak od Boga. To się mogłoby wydarzyć z Romeo. Poprosiliśmy babcię i tatę, żeby się wymieniali Didi. Oczywiście dalej będzie miała treningi, ale to bardziej tak na zasadzie wychowawczej, a nie przyzwyczajenia do Romeo, bo to nie ma sensu. Będzie to strata czasu. Natomiast wychowywać ją trzeba bardzo, bo jest wiele rzeczy, tak jak wam mówiliśmy, które zaniedbaliśmy.
Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której Romeo kichnie, a Didi zareaguje agresywnie. Albo Romeo będzie bawił się zabawką, Didi podbiegnie, będzie chciała ją zabrać, na co on nie pozwoli i go zagryzie.
Majewski zaznacza, że Didy może wrócić do domu pod warunkiem, że kiedy Romeo podrośnie, suczka nie będzie nikomu zagrażać.