Syn Beaty Tadli ma KORONAWIRUSA! "Poszedłem na jedną, NIEDUŻĄ IMPREZĘ"
Jan Kietliński podzielił się na Instagramie swoją "koronahistorią", wspominając, że do lekarza nie został przyjęty z otwartymi ramionami. "Na miejscu panie zrobiły mi awanturę, twierdząc, że przeze mnie zamkną im przychodnię".
Pandemia koronawirusa wciąż zbiera żniwo na całym świecie. Choć kilkanaście tygodni temu ogłaszano sukces w walce z COVID-19, a większość restrykcji została zniesiona, to od niedawna niektóre kraje ponownie decydują się na łagodną wersję lockdownu w obawie przed patogenem, bo zakażenie wirusem grozi każdemu.
Przed koronawirusem nie ustrzegło się też wiele osobistości ze świata mediów w Polsce. Zakażeniu ulegli nie tylko influencerzy, tak jak w przypadku Lexy Chaplin, lecz także sportowcy, dziennikarze i politycy. Sytuacja jest więc wyjątkowo trudna, bo zarazić można się praktycznie wszędzie i to od najbliższych znajomych. Mimo tego niektórzy wciąż nie stosują się do zaleceń i udają, że problem ich nie dotyczy.
Przypomnijmy: Buntowniczy Tomasz Karolak WYRZUCONY ze sklepu za brak maseczki: "To jest SPRZECZNE Z KONSTYTUCJĄ"
Syn Beaty Tadli kończy 18 lat! "Janek jest już dorosłym mężczyzną"
Teraz dowiadujemy się, że do grona zakażonych koronawirusem dołączył Jan Kietliński. Syn Beaty Tadli podzielił się na Instagramie swoją "koronahistorią" i twierdzi, że objawy pojawiły się u niego już kilka dni temu. Miał przy tym typowe objawy zwykłego przeziębienia, czyli kaszel, gorączkę i suche gardło. Zastanawiające było jednak, że choroba pojawiła się u niego niespodziewanie.
Trzy dni temu obudziłem się chory. Miałem kaszel, gorączkę i suche gardło. Były to objawy zwykłego przeziębienia, jednak to, co było niepokojące, to fakt, że absolutnie nic nie zanosiło się na chorobę. Poprzedniego dnia czułem się świetnie, a zazwyczaj "coś mnie bierze" kilka dni przed - wyznał.
Syn dziennikarki postanowił więc zgłosić się do lekarza, gdzie, jak sam twierdzi, nie został przyjęty z otwartymi ramionami.
Na miejscu panie zrobiły mi awanturę, twierdząc, że przeze mnie zamkną im przychodnię. Kazały mi czekać na dworze, aż ustalą, co dalej. Po kilku minutach otworzyły okno z pierwszego piętra i kazały mi stanąć w krzakach, żeby poinformować mnie, że jednak posiadam tam lekarza, który zadzwoni do mnie tego samego dnia i powie, co dalej. Tak, ja stałem w krzakach, a one krzyczał do mnie z okna. Lekarz poinformował mnie telefonicznie, że w przychodni nie działa system do zlecania badań, więc muszę udać się do szpitala zakaźnego i wykonać badanie z ulicy. Mogłem to zrobić 5 godzin wcześniej, ale trudno, nie czepiam się - taki mamy klimat - czytamy.
Dalej Kietliński opisywał, jak wyglądała jego wizyta w szpitalu zakaźnym. Z wysoką gorączką czekał na zewnątrz na możliwość wykonania badania, a w namiocie zastał grupę "zbłąkanych ludzi z ankietami". Twierdzi, że tu także potraktowano go z umiarkowaną empatią.
W szpitalu zastałem puste namioty i zbłąkanych ludzi z ankietami. Wszyscy czekali na swój wymaz i badanie. W środku sprzęt medyczny, jakieś krzesła, żadnej informacji. Był wieczór, było zimno, a ja miałem prawie 39 stopni gorączki, więc brak informacji i czekanie na zewnątrz nie było dla mnie zbyt przyjemne. Poszedłem do oddziału, żeby powiedzieć, że jest tam bardzo zimno, na co pielęgniarka kazała mi czekać i powiedziała: "To trzeba było się ubrać, a nie przyjść bez skarpetek" - wyznał.
Ostatecznie jego przypuszczenia się potwierdziły, a wynik testu na COVID-19 okazał się pozytywny. Syn Beaty Tadli twierdzi przy tym, że w ostatnim czasie "zjechał pół Europy", ale zaraził się prawdopodobnie na jednej z imprez w Warszawie. Takie ma przynajmniej podejrzenia.
Teraz czeka mnie 10 dni izolacji w mieszkaniu. Czuję się znacznie lepiej, ale nadal nie jest cudownie. Najzabawniejsze jest to, że zjechałem pół Europy, byłem na lotniskach, w samolotach, autobusach i komunikacji miejskiej w wielu miastach i nic! Poszedłem na jedną, niedużą imprezę w Warszawie i prawdopodobnie tam się zaraziłem... - ubolewa.
Na koniec Kietliński zaapelował, aby nosić maseczki i wykonywać testy. Jak sam twierdzi, przekonał się na własnym przykładzie, że zakazić się można praktycznie wszędzie.