Tragiczny finał urodzinowej balangi rosyjskiej instagramerki. Trzy osoby NIE ŻYJĄ!
Siedmiu uczestników wylądowało na oddziale intensywnej terapii. Wszystko przez bezmyślność uczestników imprezy...
Kiedy 29-letnia instagramerka Ekaterina Didenko organizowała kilka dni temu przyjęcie urodzinowe w kompleksie saun, na pewno nie spodziewała się takiego zakończenia imprezy. Nieostrożna zabawa gości miała tragiczny finał. Trzy osoby nie żyją, a siedem innych zostało w ciężkim stanie przyjętych na oddział intensywnej terapii.
Ich śmierć jest wynikiem zatrucia dwutlenkiem węgla wydzielającego się w saunach, w których dokazywała solenizantka i jej goście. Gaz zaczął ulatniać się w pomieszczeniu, ponieważ w pewnym momencie do gorącej wody dosypany został suchy lód. Imprezowicze spragnieni "efektownej" pary nie wzięli pod uwagę tego, że wytworzą niepożądaną reakcję chemiczną.
Sauna Azteków z XIV w. Wielkie odkrycie w Meksyku
Wśród osób, które zginęły na miejscu, był mąż instagramerki - 32-letni Valentin Didenko, z którym ma dwoje dzieci oraz para ich przyjaciół.
Krótko po tragicznym zakończeniu imprezy celebrytka zdecydowała się opublikować na InstaStories wideo, w którym zrozpaczona tłumaczy okoliczności przykrych wydarzeń.
Valentina nie ma już z nami - powiedziała ze łzami w oczach. Nataszy i Yuriego też. Nie mogę powiedzieć niczego więcej, bo podpisałam umowę o zachowaniu poufności. Wczoraj nie płakałam, ale dzisiaj coś we mnie pękło. Nie mogę w to uwierzyć, to jakiś koszmar.
Didenko wyjawiła, że ona i dzieci są pod kontrolą psychologów i mogą liczyć na wsparcie ze strony rodziny.
Przyjechała do nas moja mama i mama Valentina. Wiecie, w takich sytuacjach ważne jest wsparcie. Zdążyłam już porozmawiać z trzema psychologami i jest mi dużo lżej. Powoli mi przechodzi, ale wczoraj cały dzień ryczałam - opisała instagramerka.
Zdradziła też, że zgodnie z życzeniem męża nie zamierza wyprawiać mu pogrzebu, a jedynie skremować jego zwłoki.
Nie będzie pogrzebu. Będzie kremacja, bo Valentin chciał, żeby jego prochy zostały rozsypane nad polem - wyznała Ekaterina. Taka jest jego wola i wielokrotnie o tym wspominał, przeważnie przy okazji swoich urodzin... "Nie chcę żeby mnie chowali, żeby pili za mnie na stypie" - mówił. Odpowiadałam mu wtedy, że ma jeszcze tak dużo do przeżycia - wychowanie dzieci, staranie się o kolejne. Te rozmowy przechodziły w żarty, ale zawsze powtarzał: "Zapamiętaj, nie chcę leżeć w grobie".
Kremacja męża solenizantki ma odbyć się w ciągu kilku najbliższych dni, a stan reszty poszkodowanych jest jeszcze nieznany.