Ola Petrus jest osobą doskonale znaną w kręgach stand-uperskich. W swoich występach często nawiązuje do tematów równości i akceptacji, z dystansem odnosząc się do swojej niskorosłości. Jednak w pewnym momencie ugięła się pod ciężarem szyderczych komentarzy i niewybrednych uwag, ogłaszając zniknięcie z sieci. Na szczęście z czasem, ku uciesze jej sympatyków, powróciła do medialnej aktywności.
Ola, jako osoba niskorosła, może przypisać sobie spore zasługi w edukowaniu społeczeństwa i zwiększaniu świadomości na temat niedoboru wzrostu. Zwróciliśmy się więc do Oli z prośbą o komentarz w sprawie szeroko komentowanych 18. urodzin piłkarza Lamine'a Yamala, który wynajął osoby z taką wadą genetyczną w celu zabawiania swoich gości na hucznej imprezie urodzinowej. Coś, co zapewne wydawało się dla niego dodatkową atrakcją, może przysporzyć mu sporych problemów prawnych. Sprawą zainteresował się bowiem nawet hiszpański rząd.
Ola Petrus ostro o młodym piłkarzu FC Barcelony
Poza działalnością artystyczną, 38-latka jest również aktywistką, która wytrwale walczy ze stereotypami dotyczącymi osób niskorosłych. Skutecznie przekonuje, że jest to wyłącznie jedna z cech fizycznych świadcząca o ludzkiej różnorodności. Nic więc dziwnego, że oburzyły ją szczegóły zabawy zorganizowanej przez Yamala. Ola pokusiła się o dość mocne porównanie.
Szczerze - to współczuję dzieciakowi. Bo najwyraźniej mimo sławy i talentu, uważa, że jest na tyle mało interesujący, że musi podbijać swoje ego i wizerunek tanimi sztuczkami, jak kontrowersja, czy coś, co było "modne" pod koniec lat 70. Chciał być jak Freddie Mercury, wyszło jak Ferdynand Kiepski - prostacko, dehumanizująco i bez grama empatii - zaczęła swoją wypowiedź.
Ola Petrus doceniła natomiast działalność hiszpańskich władz, które w porę zareagowały.
Szacunek dla hiszpańskiego rządu, że w ogóle wprowadził zakaz urządzania wydarzeń mających na celu upokarzanie osób z niepełnosprawnością. Warto, żeby inne kraje brały przykład. Bo z jakiegoś powodu niskorosłość dostała społeczne przyzwolenie na bycie jedną z niewielu niepełnosprawności, która wydaje się ludziom "śmieszna" i można ją wykorzystywać do rozrywki. Nie przypominam sobie, żeby ktoś robił atrakcję z obecności osób na wózku, z porażeniem lub jakąkolwiek inną chorobą. A takie wydarzenia, niestety, nie pomagają w pracy nad pozbyciem się stereotypów i ochroną godności osób, które niekoniecznie chcą być postrzegane jako atrakcja cyrkowa - napisała.
Stand-uperka i aktywistka odniosła się też do często przytaczanych w kontekście urodzin Lamine'a Yamala opinii, że osoby niskorosłe, które skorzystały z propozycji pracy, podjęły tę decyzję świadomie i dobrowolnie.
Jeśli ktoś używa argumentu, że "gdyby zaprosili same blondynki, albo samych wysokich, albo grubych, to też by mogli mieć pretensje? skoro ktoś zapłacił, a oni się zgodzili, to wszystko jest ok". Nie, nie jest ok. Z bardzo prostego powodu. Blondynki, wysocy, grubi i inni ludzie bez wady genetycznej mają o wiele większe spektrum dostępnych zawodów i miejsc, gdzie mogą zarobić. Nie muszą się przebijać przez uprzedzenia i stereotypy. Nie muszą udowadniać, że poza niskim wzrostem wciąż są ludźmi. Nie wzbudzają szoku, zmieszania lub śmiechu. A muszą jakoś na chlebek zarobić. A największą przeszkodą w robieniu tego, bez upokarzania się, nie są wysokie meble, ale ludzie o małych rozumkach.
Podpisujecie się pod jej słowami?
ZOBACZ TEŻ: Artysta z niskorosłością z imprezy Lamine'a Yamala GRZMI w wywiadzie: "NIE JESTEŚMY MAŁPAMI"