Anna Lewandowska karmiła reprezentację. Glik nie wytrzymał: "Jeszcze niech zaczną nam podawać BEZGLUTENOWĄ WÓDKĘ"
Afera związana z żywieniem polskich piłkarzy przez Annę Lewandowską miała wywołać w kadrze więcej emocji, niż ktokolwiek się spodziewał. Catering od żony kapitana podobno szybko podzielił drużynę. Część reprezentantów podeszła do zmian z entuzjazmem, inni reagowali z wyraźnym dystansem. Wśród sceptyków miał być także Kamil Glik, który nie krył swojego zażenowania.
Anna Lewandowska, która zbudowała imperium propagujące zdrowy tryb życia, przed laty miała okazję przetestować swoje fit posiłki nie na byle kim, bo na członkach reprezentacji Polski w piłce nożnej. Jak czytamy w książce Sebastiana Staszewskiego "Lewandowski. Prawdziwy", pomysłodawcą zaangażowania żony kapitana był Bartłomiej Spałek, jeden z czołowych polskich fizjoterapeutów. Ówczesny trener biało-czerwonych zgodził się na ten pomysł podobno tylko ze względu na chęć zapunktowania u Lewego.
Specjalizująca się w zdrowym odżywianiu Anna niespodziewanie dostała możliwość, o jakiej śniło wielu dietetyków, chociaż jej doświadczenie było - delikatnie mówiąc - niewielkie. Gdyby nie chodziło o Roberta, Nawałka pogoniłby każdego, kto przyszedłby z takim pomysłem - przyznaje Jakub Wawrzyniak. - Ale że robił wszystko, by Robert był uśmiechnięty, to wyraził na to zgodę
Tomasz Iwan i Karolina Woźniak w "Parometrze"
Na początku kadrowicze mieli zostać poddani badaniom organizowanym przez klinikę VitaImmun. Po wynikach testów na nietolerancje pokarmowe otrzymali specjalne wiadomości w sprawie diety, ale, jak podaje autor, tych, którzy ostatecznie skorzystali z pomocy Lewej, było niewielu.
Gdy jednak po badaniach otrzymali możliwość skorzystania z pomocy Lewandowskiej, większość... odmówiła. Nie tylko dlatego, że nie czuli potrzeby zmieniania diety, lecz także z powodu niechęci do kapitana. Fakt, że to właśnie jego partnerka miała odpowiadać za kwestie żywieniowe, uznali za proces poszerzania wpływów Roberta w kadrze
Kamil Glik wyśmiał dietę od Anny Lewandowskiej
Autor podkreśla, że część piłkarzy nie mówiła wprost o swoich wątpliwościach, a inni akceptowali zmiany wyłącznie dla zachowania spokoju. Zaznacza jednak, że byli też zawodnicy, którzy z przekonaniem uznali dietę za sposób na znalezienie dodatkowych rezerw i poprawę formy. Do tej grupy należeli między innymi Arkadiusz Milik i Bartosz Kapustka. Z kolei z propozycji zrezygnowali Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Kamil Glik, który na widok wózka z produktami sygnowanymi twarzą Anny miał nie kryć swojego niezadowolenia.
Jeszcze niech zaczną nam podawać bezglutenową wódkę
Anna Lewandowska została wezwana "na dywanik"
Wewnętrzne niesnaski i tworzące się podziały dotyczące zaangażowania żony kapitana w żywienie kadry skończyły się na tym, że ówczesny dyrektor reprezentacji Polski ds. organizacyjnych musiał wezwać dietetyczkę "na dywanik". Anna nie mogła zrozumieć, czemu niektórzy sportowcy odmawiają spożywania jej fit posiłków.
Musiałem z Anią szczerze porozmawiać. Ona nie rozumiała, dlaczego Grosicki czy Glik nie chcą skorzystać z jej pomocy. Uważała, że skoro chce dobrze, powinni to docenić. Wyjaśniłem jej, że same intencje to trochę za mało
Jeśli jesteście ciekawi, co ukochana Roberta zalecała biało-czerwonym, to na przykładzie Pazdana dowiadujemy się, że prócz rozpisanej diety piłkarz otrzymał w mailu załącznik z zasadami zdrowego odżywiania, który zakazywał popijania posiłków, jedzenia owoców na deser, łączenia białka z węglowodanami, czyli np. mięsa z ziemniakami, czy zachęcał do rezygnacji z nabiału. Były członek reprezentacji na śniadanie rozkoszował się tatarem sous lub piciem bulionu. Mniam?
Jak zauważa Staszewski, pozornie niewinna współpraca z cateringiem gwiazdy miała tymczasowo pogorszyć stosunki między piłkarzami, którzy coraz bardziej odczuwali frustrację wynikającą z rosnącego wpływu Lewandowskiego.
To nie kadra, a firma Lewandowskich
Spodziewaliście się, że kulki mocy wywołają taką aferę?